wtorek, 8 sierpnia 2017

Relacja z IIMZCP 17 made by eMKa

Cały rok czekasz na te dwa dni, które tak szybko mijają. W niedzielę wróciliśmy ze zlotu cabrio i pewnie wiele z was drodzy uczestnicy cabrio jak i ja czujemy niedosyt. Jestem ogromnie zmęczona, więc nie mam nawet siły pisać tego posta. Ze względu, że w tym samym czasie odbywały się 2 imprezy na których chciałam być. A mianowicie na Woodstocku, który zmienia sobie daty jak mu popadnie i na II Międzynarodowym Zlocie Cabrio Poland. Aby pogodzić te 2 imprezy pojechaliśmy wcześniej już we wtorek na Woodstock jeszcze przed tradycyjnym odjazdem o 15stej w czwartek. Byliśmy tam 3 noce aż do piątku do 17stej. Dodatkowo jeszcze w czwartek rano tj. o 10.20 biegłam w Runmageddonie Intro. Muszę naskarżyć, ale zawiodłam się na organizatorach gdyż stwierdzili że na Woodstocku nie będzie pomiarów czasowych. A ja akurat nie biegłam dla zabawy. Gdzie większość dziewczyn szła sobie na trasie, a że było ciasno tylko na 1 osobę to blokowały mój bieg. Z czego na metę przybiegłam w ciągu 27 minut. Mniej więcej, sama sobie mierzyłam czas. Od czegoś trzeba zacząć więc zaczęłam od Intro, od biegu który śmieszy wielu rasowych biegaczy i w sumie nic nie znaczy jeśli ktoś w nim wystartuje nawet na początek...

Po Woodstocku i po Runmageddonie czyli po 3 nocach spędzonych w aucie, lodowatych kąpielach pod prysznicem (nie należę do małp które przyjeżdżają na Woodstock do Toi Campu i zza siatki patrzą na Woodstokowiczów. Idę na żywioł, zimna woda i trzeba sobie radzić). Po długich spacerach na ooogromnym woodstockowym placu trzeba było niestety wyjeżdżać. Nie ukrywam ale poleciały mi łezki (chciałam być do końca tej wspaniałej imprezy! Imprezy na której wszyscy stają się wielką rodziną. Peace Love Music). Po jakiejś godzinie byliśmy w domu i w sumie stwierdziłam, że mamy mało czasu na to żeby przepakować się na zlot cabrio. W wyniku czego poszliśmy spać o 23:30 a wstaliśmy rano o 5:30. Wyjazd zaplanowany był na 7dmą. A że byłam ogromnie zmęczona spędzonymi nocami w aucie, długim marszem z pola Malinowskiego na Woodstock tam i z powrotem to na szczęście usnęłam.

Z GW na zlot jechał także mój kolega (mój instruktor nauki jazdy!) postanowiliśmy więc wyruszyć razem. IIMZCP zaczynał się uroczystym śniadaniem w Olandii krainie 100 jezior. My śniadania nie jedliśmy, gdyż zawsze jem zaraz jak wstanę, bez śniadania nie wychodzę z domu. Muszę zjeść tak  już mam, więc nie byliśmy głodni. Po śniadaniu wszystkich uczestników przywitali organizator zlotu Arkadiusz Szczepański i prezenter Irek Bieleninik. Następnie uczestnicy zlotu udali się do swoich cabrioletów by wyruszyć w Rajd. Były dwie trasy do wyboru. Trudniejsza sturusiowa i łatwiejsza żółwia. My wybraliśmy trudniejszą, bo po prostu stwierdiliśmy że Peżo przejedzie po niskim terenie. Nasza trasa wiodła z Olandii do Międzychodu, Wiejce, Sieraków, Wartosław, Wronki i Poznań następnie Gniezno. Druga trasa wiodła z Olandii do Mniszków, Łężeczki, Wronki, Poznań i Gniezno. Łatwiejszą nie jechałam, więc opiszę co robiliśmy na trasie strusiowej ;)

Najbardziej podobał mi się właśnie punkt pierwszy Międzychód. Żeby dostać naklejkę na mapę trasy rajdu trzeba było wykonać zadanie. I tu było albo powiedzieć wiersz o Cabrio albo zatańczyć zumbę. A że miałam już wiersz bo mam ich kilka to szybko go wyrecytowałam i zdobyłam naklejkę :) Dodatkowo można było zwiedzić miasto z przewodnikiem. Pomimo, to że na pana przewodnika trzeba było dość długo czekać powiem, że podobała mi się jego prezentacja i miasto nawet całkiem ciekawe.

Kolejnym punktem na mapie były Wiejce tu pani z pałacyku stwierdziła że za bardzo nie są dogadani z organizatorami i nie mają naklejek, więc dała pieczątkę. Był to punkt warty obejrzenia może dlatego.

Pojechaliśmy więc do Sierakowa. Tam przy rzece był dość trudny dojazd, więc trochę się zdrażniłam. Kolejnym zadaniem aby otrzymać naklejkę było chodzenie po skrzynkach. Jedna osoba przekłada druga stąpała. Poszło jak z płatka, więc otrzymaliśmy kolejną naklejkę. Można było tu nawet poczęstować się drożdżówką. Oczywiście ze względu na kalorie- odmówiłam :D


Z Sierakowa pojechaliśmy do Wartosława również do punktu wartego obejrzenia i tam była przeprawa promowa na którą się nie dostaliśmy !!! Za dużo aut w jednym miejscu i za mało czasu bo na 13.40 mieliśmy wszyscy stawić się we Wronkach na wspólny objazd po tym mieście. Tak więc zawróciliśmy bo byśmy nawet nie zdążyli na obiad którym była grochóweczka. We Wronkach z zakładu karnego odbieraliśmy pomalowaną maskę cabrio którą przekażą na aukcje dla Drużyny Szpiku. Niestety nie byłam na odbiorze bo za późno przyjechaliśmy.

Z Wronek czekała nas droga do Poznania. A że miałam ze sobą wcześniej wygrany Voucher do Etno Cafe skorzystaliśmy z  okazji i pojechaliśmy z mężem na kawę i ciastko 19 km w głąb Poznania do galerii handlowej Posnania. Wszystko szybkim tempem by powrócić na trasę rajdu do Skoda Auto Lab. Na wjeździe dostaliśmy bilety do hali Skody, w której było bardzo dużo symulatorów. Mi osobiście najbardziej spodobała się symulacja reakcji kierowcy. Mój najlepszy wynik jaki osiągnęłam to 2.99, gdzie większość uczestników nie mogła zejść poniżej 6.

Z Poznańskiej Skody pojechaliśmy w konwoju 70/h-80/h do Gniezna na stadion miejski Mieszko i tam poustawialiśmy swoje auta. Zrobiliśmy od rana jakieś 350 km. Dobrze, że zatankowałam auto na full.

Czekał nas jeszcze koncert Blue Cafe o 21wszej. Także mieliśmy czas by iść załatwić sprawy związane z noclegiem. A że wszystko robię na ostatnią chwile najbliższy nocleg od stadionu mieścił się o 1,9km. Szliśmy na nawigacji ;) Jakie było zdziwienie ludzi jak ze smatrtfona rozdźwięczało: "skręć w lewo" :D

Koncert nawet mi się podobał, piszę nawet bo nie jest to moja ulubiona muzyka a skoro piszę nawet to jest to świetna ocena. Bo nawet ładnie śpiewała. Był czas na piwko i Pringlesy które otrzymaliśmy wraz z innymi fantami tuż przy rejestracji w Olandii.

To już koniec pierwszego dnia. Długo siedzieliśmy w pokoju przeglądając zdjęcia z 1 dnia zlotu w wyniku czego poszliśmy spać o 1wszej w nocy a trzeba było wstać o 8smej bo już o 10tej start 2go dnia zlotu na stadionie.

Oczywiście zamiast być na 10tą byliśmy w pół do 11stej i większość aut zajęła bliskie miejsca pod sceną do bicia rekordu. Nie przeszkodziło mi to jednak w znalezieniu świetnego miejsca do Peżo :) W dniu dzisiejszym można było pooglądać inne cabriolety i porozmawiać z ich właścicielami. Cabrio ustawione na tafli stadionu spokojnie czekało na bicie rekordu które było zapowiedziane na godzinę 12stą. Zebrało się baaardzo dużo zwiedzających było ekscytująco. O 12stej 282 cabrio równocześnie otworzyły swoje dachy. Mamy to ! Pobiliśmy rekord rok temu było to 165 cabrio w równoczesnym otwieraniu dachów. Jakież to było niesamowite !!! Później rozdźwięczały się klaksony z naszych cabrioletów, a że mój zaniemógł akurat w drogę do Gniezna- musiałam krzyczeć za niego :) Teraz tylko czekaliśmy na paradę która była zapowiedziana na 16stą. Wyjeżdżaliśmy rzędami w wyniku czego dość szybko wyjechałam bo byłam w 3 rzędzie. Uczucie jakie towarzyszy w paradzie jest nie do opisania. Ta euforia i ogromna radość, tyle szczęścia. Czułam się już tak raz. Na poprzedniej pardzie poprzedniego zlotu ! To jest coś pięknego. Ostatnim punktem był przemiły uścisk dłoni organizatorowi Arkowi, nie napisałam ale na starcie rajdu także każdemu z nas uścisnął dłoń! Ekstra! Od teraz zlot się skończył, pojechaliśmy pożegnać się z drugim Arkiem na stadionie i wyruszyliśmy do domu. Jechaliśmy niecałe 3 godziny. Razem zrobiliśmy ponad 500km. Dobrze, że zatankowałam cały bak. Nawet starczył. Do domu przywiozłam ogrom wspaniałych wspomnień i gadżetów. Najbardziej podoba mi się zlotowa koszulka. Przed zlotem myłam i sprzątałam cabrio i niestety teraz czeka mnie dokładnie to samo. Po tylu kilometrach i otwartym dachu na Stadionie w środku jest tona brudu. Jestem bardzo zmęczona poprzedni tydzień tak dał mi w kość że poprzednie 2 dni spałam nawet w dzień. Woodstock, Runmageddon i IIMZCP. Czekasz cały rok a ta chwila tak szybko mija...

photo:eMKa